wtorek, 25 października 2011

old gold

...tak, tak. Naszyjniki dalej produkuję :-). Tym razem jesiennie. W kolorze starego złota, mchu i miodu. Ciepło.



Bardzo dobrze się go nosi :-). tak się nie zapowiadał, a lubię go, po prostu.
A! ...i njus: książeczka o emocjach została wyróżniona na Art-piaskownicy. Paszcza mi się cieszy od rana ;-)
Buziole! hmbk

czwartek, 20 października 2011

tyle emocji!

Dzisiaj tyle emocji!
Po pierwsze: dostałam prezent. Banerek od Doroty. Cudny jest. Dzięki Ci kochana :-* Od dzisia premiera w nagłówku. Strasznie mi miło tez po przeczytaniu wszystkich komentarzy. Aż mam wypieki :-)
Po drugie: robiłam dzisiaj z Maksem książeczkę o emocjach, naszą własną. I tu będzie dłuższe rozwinięcie. Emocje to taki mój zawodowy i osobisty konik. Myśl przewodnia ksiązeczki, to: EMOCJE SĄ JAK DYNAMIT, UCZUCIA JAK AKUMULATOR. Według mnie uczucia i emocje, to nasz życiowa energia. Różnica między nimi jest w sile, ładunku i długotrwałości. Emocje (np. złość) są krótkotrwałe i zazwyczaj bardziej gwałtowne, a uczucia (np. miłość) napedzają nas na dłużej.  I w uszy mnie kłuje, kiedy słyszę, że są złe i dobre emocje. Np. że złość jest zła.  Wrrrr... Złość jest jak dynamit. Wybucha i zmienia. Czasem dynamitu używamy do niszczenia, czasem do tego aby wybudować drogę. To od nas zależy jak skierujemy energię. Znam ludzi, którzy ze złości sprzątaja. Czy to źle? Ważne, żeby to co robią z nami emocje nie szkodziło. Ważne, żeby zdawać sobie sprawę jak je przeżywamy. Amen
O emocjach warto rozmawiać i uczyć się ich od małego. I dlatego zrobiliśmy z Maksem "Małą ksiązeczkę o wielkich emocjach".












Oczywiście inspiracją było wyzwanie Art-Piaskownicowe. Zgodnie z przepisem: jest radość, śmiech w trakcie wspólnej zabawy, trochę smutku (w treści) i groza była, czy zdązę na resztki dziennego swiatła do zdjęć. W pośpiechu nie połączyłam stron. Nadrobię.

środa, 19 października 2011

Mr Sympatyczny czyli mało inteligentne spojrzenie

Część z Was już wie, że czasem mam ochotę poszaleć z igła w nieco odmienny od naszyjnikowego sposób - innymi słowy: głupawa mnie bierze ;-). Zwykle dzieje się tak, kiedy za dużo kulek ufilcuję. No tak. Jakiś czas temu dostałam oczy. Tak, takie szklane, ręczna robota. Brat mi podrzucił, bo pewnie mi się przydadzą. I faktycznie się przydały. Zaczęło się od oczu, a skończyło na, nazwanym tak przez mojego syna, Edziu o mało inteligentnym spojrzeniu.





Zawsze podziwiałam dziewczyny, które filcowały przestrzenne, człowieko- lub zwierzęcopopdbne rzeczy. I wreszcie sama się odwarzyłam. Szczególnie mocno całuję OLĘ SMITH , dzięki której wogóle chwyciłam za igłę i która wyczynia z czesanką TAAAAAAAKIE rzeczy, że ho ho :-*
Buziaki! I dziękuję bardzo, ża wszystkie komentarze i ciepłe słowa. Miód na serducho. hmbk

poniedziałek, 17 października 2011

żołędzie... dla dzika?

Jest chyba milion sposobów na wykorzystanie żołędzi, poza oczywiście karmą dla dzika ;-) Jakich? Niektóre już opatrzone, podejrzane, niektóre nieco świeższe, inne tradycyjne- znane na wylot każdemu, kto ma w domu przedszkolaka.
Widziałam wiele razy i musiałam spróbować:

Żołędzie na szyję:




 ...i żołędziowo-kasztanowe ludki Maksa :-*

 I jeszcze jedno: TADAM! Zawsze miałam chrapkę na Jaszowy notes, a tu niespodzianka: CANDY! Warto zajrzeć. I gratuluję Jasz, kreatywnych, czterech lat! Buziole :-*

...czyli wszystko co wyszło spod Kasinych rączek...