Część z Was już wie, że czasem mam ochotę poszaleć z igła w nieco odmienny od naszyjnikowego sposób - innymi słowy: głupawa mnie bierze ;-). Zwykle dzieje się tak, kiedy za dużo kulek ufilcuję. No tak. Jakiś czas temu dostałam oczy. Tak, takie szklane, ręczna robota. Brat mi podrzucił, bo pewnie mi się przydadzą. I faktycznie się przydały. Zaczęło się od oczu, a skończyło na, nazwanym tak przez mojego syna, Edziu o mało inteligentnym spojrzeniu.
Zawsze podziwiałam dziewczyny, które filcowały przestrzenne, człowieko- lub zwierzęcopopdbne rzeczy. I wreszcie sama się odwarzyłam. Szczególnie mocno całuję OLĘ SMITH , dzięki której wogóle chwyciłam za igłę i która wyczynia z czesanką TAAAAAAAKIE rzeczy, że ho ho :-*
Buziaki! I dziękuję bardzo, ża wszystkie komentarze i ciepłe słowa. Miód na serducho. hmbk