Myślałam, że nie podejmę wyzwania, ale znalazłam takie zdjęcie... Bardzo je lubię, bo wiąże się z nim historia. Mój M. jest zagorzałym fanem piłki nożnej: sam gra, kibicuje lokalnej drużynie, reprezentacji, oglada wszystkie puchary, a jak trzeba to nawet mecz Zjednoczonych Emiratów z Burkina Faso ;-) ...czasem mam dość słuchania odgłosów kibicowania, ale... cieszę się że ma swój świat! Piątego września M. ma urodziny. W ubiegłym roku w ten właśnie dzień rozgrywał się mecz Polska: Irlandia. No i rano, wraz ze śniadaniem do łóżka dostał bilety na mecz w Chorzowie ;-). W ten oto sposób zostałam kibicem!
Zdjęcie przerobił mój braciszek. Uzyłam wszystkiego co miałam pod ręką: etykietek z ubrań, znaczków, tasiemek (kolorowa tasiemka to fragment smyczy na klucze), filcu, oryginalnej kartki z terminarza zeszłorocznego, motyli z serwetek, kawałka plastikowej siatki. Słowem, nasmieciłam. Niezły tu bałagan, jak to po meczu.
I powiem jeszcze: zgłaszam się na wyzwanie kolorystyczne "Graj w kolory" # 14 Mamuty, na Art-Piaskownicy , co powoli staje się moją małą tradycją ;-).
Dużo się dzieje u ciebie, ale ilość dodatków nie przytłacza zdjęcia...ciekawie się wszystko komponuje. Też miło wspominam Chorzów, pierwszy raz byłam na takim prawdziwym meczu:)
OdpowiedzUsuńPiękności!
OdpowiedzUsuńJa tu będę przyłazić, oglądać, obserwować, komentować :)